2010/05/31

o promyczkach

dzień z rodzaju "zły dzień", z halucynogennymi przebłyskami eternal sunshine w postaci "look into the light". pierwsza rzecz po zasiąściu do maszyny to to, ciut lepiej. chyba się narkotyzuję muzyką, i to jest, zapewne, niezdrowe.

chłopiec (Nieślubny) mówi: bądź dla mnie milsza. jak masz zły dzień, to ja jestem tym promykiem słońca...
ale słońce już było zajszło za horyzont, czy tam kamienicę.
tylko ja tak mam, że im kto bliższy, tym bardziej potrafi mnie wkurwić?

złe dni ssą!
wrrr.



ps. wiem, jestem "wulgarnym dziewuszyskiem" (copyright Nadach?), ale czasem trzeba se pomóc. choć, jak tak patrzę na Brackiego, to widzę, że jest to taka pomoc w typie alianckiej w czasie II w, zdaje się. jakby nie do końca skuteczna:/

2 komentarze:

  1. No ale może chociaż Dzień Dziecka był dzisiaj lepszy:) U mnie ani grama czekolady w lodówce - c'est scandaleux!!! Życzę wszystkiego najlepszego z okazji Święta.

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie też no chocolate. A służbowo obalam mity o kryzysie. Czas przedsięwziąć kroki. Idę do "klepiku", jak mawiają moje dzieci.

    OdpowiedzUsuń