pamiętacie taką piosenkę Fisha? nie podoba mi się szczególnie. ale wspomnieni jednak niezłe hydropiekło nam wytańczyli.
a znacie taki podobno najpopularniejszy w Stanach Zjednoczonych Ameryki live playing band, Dave'a Matthewsa? on to wyraża mój namysł nad światem tak:
geniusz. lowe.
co się niejako wiąże z prawdziwym bohaterem wieczoru. że może nie geniusz jeszcze, jeszcze nie tak do końca lowe może (choć w sumie, czemu nie), ale że z Ameryki, to na pewno. z Vermontu.
jestem zachwycona Samem. tym, jak prosto robi to, co robi. trochę może był jakby mechaniczny (ile razy można śpiewać to samo?), a może zmęczony - pociągiem z Poznania? dwa razy zrobiłam tą trasę, męka - ale i tak było dobrze, intymnie, gawędziarsko, tak mi się też kojarzy amerykańskość folkowa; jak Jack White w "it might get loud", just storytelling. ale czy cała ta muzyka, powiedzmy, korzeni, ludowa, folk, whatever, nie na tym polega? w tej odsłonie: powoli opowiadane smutne lub mniej smutne historie. robi klimat ten Sam. właściwie czuję się po tym koncercie jak po trzydniowych wakacjach, tak zrelaksowana. lepiej niż po Jeżowie długołikendowym, bo tamten wyjazd to w połowie była porażka. nie pisałam, żeby nie zrzędzić:) czy pisałam? enyłej, i płyta mnie wciąga, choć się nie spodziewałam tego (że raczej nudy będą, a tu proszę, lubię), no mniód. gryczany. na półkę calm. płytkę Wiśni przegram jakoś. cierpliwości.
nasz gawędziarz powiedział, że next winter maybe znów w PL. no to czekamy.
ps. zapomniałam dodać, że dziś koło południa pierwszy egzamin tej przedsesji. uprasza się nie dzwonić przed 15, niezależnie od wszystkiego. chyba, że się coś pali. ale wiesz, Wiśnia, traktuj, jak hamulec awaryjny, jak orzeknę, że bez powodu, to płacisz karę! oraz uprasza się trzymać fingers crossed!
Dave jest boski. Szukałam ostatnio jego (ich) wykonania Solsbury Hill Gabriela. Nie znajdłam. Może ty? Ale nie z YT.
OdpowiedzUsuńZdawaj, zdawaj, będziesz mieć dłuższe wakacje.
sprawdź maila!
OdpowiedzUsuń