2011/12/02

why we lie awake

życie mnie najechało, przez to mi silnik coś pluje i rzęzi, i muszę się oddać do serwisu "łóżko spółka niejawna", i to najmniej na 8 godzin, na co najmniej 5 rund napraw, a po serwisowaniu będę musiała wpadać na najmniej 6-godzinne naprawy po każdym dniu! wyobrażanie to sobie? tyle zmarnowanego czasu...
a teraz cofnę zegar, i nie będzie 3.05, tylko 23.00 wczoraj, i będę spać do 7.30, wstanę, i z mocną kawą zacznie się kolejny dzień, i będzie on dobry.

decemberists:

2011/11/28

czy ja dziś widziałam pierwszy śnieg?

no i kurde co. miałam zacząć nowe życie dzisiaj, bo niby czemu nie, dzień dobry jak każdy inny, że w końcu wszystko będzie nowe i błyszczące, i błyskać i migać, no i na początku wszystko zgodnie z planem (którego tak do końca nie było), w granicach błędu się mieszczę, aż tu nagle, ot, zaczyna mi zimno chodzić po plecach (i po ustach), w oczach świeczki, w nosie apsiki kręcą, kłania mi się uszanowaniem czosneczek i teraflu. ech, ciężko mi na płucu (przecież nie przez fajki), więc se wzdycham, ale plan wykonywam. spać o północy najpóźniej. hyc! i do zobaczenia.

"-you're not going to be driven to drink, are you? stoic types like you often do when disappointed with life."

nie rozumiem, jak to wszystko się stało. skąd te wszystkie kłopoty? kiedy, jak, dlaczego?
przecież zawsze byłam grzeczna, i mało kłamałam.
niestety, chyba nie jest możliwe, żeby wszystko było spowodowane pustą skarbonką-świnią.
albo z tymi gostkami na przykład. jak to jest, że wokół same dupki, a tego jednego, co mam o nim pewność zupełną, że dupkiem nie jest, to nie mogę znieść? wtf?
zaczynają się chyba mosty za mną podpalać, a to raczej nie jest najlepszy pomysł, przynajmniej co do niektórych mostów.
i chyba pora przyszła, żeby zacząć działać w oparciu nie o to, że ludzie umierają, a o to, że żyją.
przynajmniej dopóki nie umrą.



so get up, sleepy-head, sleeping is giving in.

2011/06/26

what am i, twelve?



how i wish you could see the potential, the potential of you and me, it's like a book elegantly bound but in a language that you can't read just yet. you gotta spend some time, love, you gotta spend some time with me, and i know that you'll find, love, i will possess your heart. 
there are days when outside your window i see my reflection as i slowly pass, and i long for this mirrored perspective when we'll be lovers, lovers at last. you reject my advances and desperately i won't let you let me down so easily. you gotta spend some time with me, and i know that you'll find, love, i will possess your heart.
or not.

dech mi zapiera ze zdumienia, jestem autentycznie* ZDUMIONA własną głupotą, nie mogę tego przeżyć, jaka jestem bezdennie głupia! bezdennie, bezdennie głupia! właściwie to nawet nie wiem, co powiedzieć. chciałabym się zamknąć w klatce bez przeklętego kompa i telefonu, i żeby ktoś połknął do klatki kluczyk i wyjechał do amazonii. żebym nie brnęła w tą przepastną dziurę głupoty, na której dnie czeka tylko łoże boleśni (co by w sumie przeczyło tezie o bezdenności). a miało być tak pięknie, i zGOŁA inne łoże wieńczyć miało całą historię. wrrr!!! jaka jestem bezdennie głupia! b r a k m i s ł ó w!


let me occupy your mind as you do mine... faak!




*nie cierpię tego słowa

2011/06/20

clinical word

"- what do they call people who relive their lives over and over?
- clinical word?
- yes.
- pathetic..."*




Wiśnia, nie bierz tego do siebie, bo dla mnie nie wystarczy;p

*ally & renee

ps. nie cierpię renee:/

2011/06/19

sth about lust

ok, jak się nazywa ta depresja, co ja ją mam, że najpierw są stepy akermańskie, potem mount kenia, a potem lodowate dziury norweskich fiordów? no.
poza tym, mam NAPRAWDĘ DOSYĆ wysłuchiwania, jak to źle wyglądam w krótkich włosach! nie wystarczy wam, że raz powiecie? spójrzcie czasem w swoje lustra! i liżcie łokcie, mądrale!

a poza tym, się zakochałam, znaczy wpadłam w stan pożądania. od czegoś trzeba zacząć=) mrrr.


tak, powyższy song świadczy o obejrzeniu przeze mnie ally mcbeal. pomijając ideologiczne kretyństwa i niedorzeczności, jest to cudowny, cudowny serial!

teraz są akurat norweskie fiordy, więc mi się więcej nie chce pisać.

2011/06/16

a takie tam, pitu pitu
EMA - "Anteroom" by AwkwardSound

2011/05/30

00| there's no home for you here girl

po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci: sprzedane pani w trzecim rzędzie, tej pani o sarnim spojrzeniu i panu, który się rzadko uśmiecha. życzymy wszystkiego najlepszego, ale jak wytniecie dąb, to przyjdą was przodki straszyć w noce:p

a więc oficjalnie jesteśmy bezdomni.


Found at: FilesTube


Found at: FilesTube

2011/05/29

01| It's only after we've lost everything that we're free to do anything*

"I do have trouble giving things up." **

a poza tym, bardzo z Brackim doceniliśmy wynalazek folii streczowej.

* zgadujcie.
** cameron [w:] house md, s5e24

2011/05/28

02| I am Jack's racing heart*

panic & distractions ltd.


*patrz: wczoraj

2011/05/27

03| The things you own end up owning you*


The Beatles - There's A Place 45 RPM vinyl przez ThatVinylGuy


nie ogarniam. 
szczerze nie cierpię tego sformułowania: „nie ograniam”. ale naprawdę nie ogarniam. nie ogarniam tych rzeczy we mnie.
mogę się pocieszać *chwytliwym sloganem z błyskotliwego filmu, że rzeczy, to tylko rzeczy, nie można im pozwolić zawładnąć sobą, ale to nie wystarcza na długo. rzecz rzeczy nie równa. nie posiadam ani nie pragnę posiadać ajfona lub wypasionej empetrójki, poza tym, że są to przedmioty niezupełnie potrzebne, są bez historii i bez znaczeń, w dodatku super-ruchome.
rzeczy nieruchome, z historią, potrafią stać się niewyobrażalnym ciężarem, gdy się je posiada. mam tylko nadzieję (tego sformułowania też nie cierpię, ale co zrobić?), że ten ciężar nieposiadania, w który się  za pomocą kilku sztuczek przeinaczy ciężar posiadania, będzie bearable. bo jak nie, to – jakby to rzec – kiszka. gdy przystaję na autonamysł, już mam wrażenie, że ledwo ciągnę. 
więc plis – be kind, ciężary...



*”fight club” ofkors.

2011/05/19

...Don't sit down, cause I've moved your chair PART II


pasuje mi okładka, więc z okładką.

otóż, czasu nie mam.
chciałam jednakowoż rzec, poniewczasie, że teraz to ja mam doła, gdyż też mi wolno, i możecie się nawet nie fatygować celem całowania mnie w d.
przeszło mi, więc "poniewczasie". nie jestem znowu taka dobra w tych fochach.
to si ju.

2011/05/08

animal collective









ale winniczków, to mówię, zatrzęsienie!

ps. szpak nie przeżył nocy:(

2011/05/02

2011/05/01

szpaczę

szszsz...paczę i przyrodę podziwiawszy.

danie główne na dziś:
szpaczę w konwalijkach i liściach dębu serwowane na mchu, voila!



muszę się podrapać, sory.

pozuję - jak mi idzie?

widzę cię...

czas spać w klatce po papugach. daj mi już spokój i trzymaj kciuki, żebym przetrwało noc.
serio, trzymamy kciuki, żeby żaden z tłustych kocurów szwędających się po okolicy nie zorientował się o wypadku z gniazda.

And then God said: Don't sit down, cause I've moved your chair...*

*ciąg dalszy nastąpi z wolnym czasem.

2011/04/14

w marcu jak w garncu.

najnowsze badania amerykańskich naukowców dowiodły, iż autorka bloga oh,soundtrack my heart! nie dokonała żadnego wpisu na blog w marcu.
po krótkiej wymianie zdań, ja i moja siostra zgodziłyśmy się z wynikami owych badań.

***
"- x ma status kolegi. sam twierdzi, że nie jesteśmy razem.
- hahahah hahahah!
- nie... chuj, to przez ch."

[czyj to dialog - wciąż próbują ustalić amerykańscy badacze.]


dobranoc się, gdyż celem, ażeby napisać co więcej, muszę prze-myśleć.

2011/02/28

poniedziałek

nie wierzę w "zły poniedziałek", mierżą mnie stwierdzenia, że jest to dzień równy w swym rozsiewaniu rozpaczy z piątkiem trzynastego, dwatysiącedwunastym (przypominam, koniec świata), drogą przebiegłą czarnym kotem, solą rozsypaną do oka i lustrem rozbitym w serca kajów i gerd oraz stęki "poonieedziaałeekkk". a jednak. co za poniedziałek. nie wiem, czy to przez moje wczorajsze w zaparte nastawienie, że będzie to dzień nie mniej potencjalnie udany od innych, mimo, iż miałam cynk, że "to będzie ciężki dzień" w pracy, wchodzące mi w parszywy zwyczaj 5 minutowe spóźnienie nie wytrąciło mnie z obranego toru, dałam radę, choć faktycznie było źle: zawaliło się wszystko, współpracownik nie przylazł w ogóle, dzwoniąc po 40 min i oznajmiając, "że-mu-się-pogorszyło-na-zdrowiu-wobec-czego-czy-jest-coś-pilnego-do-zrobienia" wpienił szefa - a szef jest niespotykanie spokojnym człowiekiem, wpieniony szef jest źródłem frustracji i myszy pod miotłą, Bracki ledwo zipie i nie ma urlopu, na wszystkich frontach komunikacyjnych nastąpiły różnej natury spięcia, np. ja od miesiąca nie mogę wydostać poprawnej faktury (od electro.pl antyreklamę robię), komunikacja Bracki-Sis została z iskrzeniem zawieszona; Sis zna różnych kretynów nie tylko na fejsbóku, ach, i nie skorzystałam dziś z ostatniego terminu zdobycia tytułu pseudonaukowego. czy to nie jest zły poniedziałek?
a jednak, Bracki ma zegarek, ja się śmieję - "czy ty coś ćpałaś?" (Bracki), Królewna dzwoni do mnie chwalić się, a Sis ma siostry.
w zaparte. jakoś będzie, ośle, jakoś będzie.

no i jutro nowy house:)

2011/02/26

in the morning

czy się kiedyś nauczę, że po winie jest największy kac?
a przecież wino to dla zdrowia.
zablokowałam komentarze Wiśni zawierające słowa: ja, nigdy, nie, miałam i kaca.

there's a million to choose from you don't care just take one. do wyboru do koloru:



:




a po winie jest największy kac
moralny.

2011/02/22

cover=make up?

zostałam, niechcący zapewne, wywołana do tablicy, więc korzystam z okazji. CZEBA mieć suchawki abo głośniki z bobasami. bez tego nie ma po co włanczać, bo nie ma efektu i się nie zrozumie. to tak jakby czytać Biblię bez tych przypisów na dole.



mi jest brak słów na ową prawie perfekcję. bo pamiętacie feist? bo to jej. a młody chłopak robi furrorę, nie wiem, czy po całości słusznie (raczej nie, ale sza!niech ma swoje pięć minut), natomiast niezależnie od wszystkiego, ten kawałek jest jego kamieniem węglowym w moim party-neonie, nawet, jeśli to będzie jedyny kamień. kropka, period.

ale co to ja chciałam...a bo robią mi się zmarszczki, trzeba będzie zmienić mejkap, czy co...stara już jestem, a ciągle jeszcze siedzę pod różnymi przykrywkami - i nie do końca wiem, czy należy nie mieć warstw, jak osły, czy mieć, jak ogry. no ale ogry są jak cebula...i som nieszczęśliwe i się męczą ze sobą. ja się właśnie męczę, ze sobą, z pracą, ze sobą, ze sobą, z pracą, ze sobą, z Brackim, z Sisem, ze sobą. a może ogry z czasem stają się jak tort? wszak there's a limit to everything, good or bad. póki co, i don't know about my dreams, i don't know about my loving anymore, all that i know is i'm falling, might as well fall in...

   The Wilhelm Scream by waveofsounds


ps.cokolwiek zastanawiający może być mój nagły zwrot ku irytującej elektronice w wersji minimalistycznej, ale słyszycie ten głos chyba? so all that i know i might as well fall in:)

2011/02/20

kanciastym kołem

- misiu, zadzwonię za chwilę, bo Latorośli wbił się kolec kaktusa w nogę - dyng.

oł maj gad, wszystkie telefoniczne rozmowy prowadzone z Sis-nie-w-samochodzie wyglądają według schematu: blablabla - przerwa na darcie się w głąb mieszkania, bo a.dzieci b.koty c.dzieci i koty d.koty i doniczki - blablabla - przerwa.....

a w ogóle, to znowu piję pepsi w celach naukowych, jak rok temu. życie kołem się toczy, nawet jeśli kanciastym.

2011/01/19

farsa i mistrz ciętej riposty

słuchacz o pyskówkach sejmowych:
- ... dożynki polityczne.
- całe szczęście demokracja w polsce co cztery lata pozwala nam na wykopki... - krystian hanke.


 my wszyscy tutaj jesteśmy przemęczeni, no i ogólnie: wszystko farsa.
dobranoc.

2011/01/09

osiedlowa odwilż




osiedla mają wiele wad. 
np. właścicieli psów, którzy nie sprzątają po swoich sierściuchach bez kagańców lub smyczy, co skutkuje nieznośnym fetorem rodem z piekła, gdy przedwiośniem temperatura topi śnieg; brak od kilkunastu tygodni pojemników do segregacji śmieci - bo nikt się nie pofatygował, by postawić nowe po spaleniu starych przez jakichś osiedlowych głupków; no i oczywiście niezastąpione powody do żarcików - wykwitające tu i ówdzie, posiane przez uczestników hucznych zabaw, przebiśniegi.

2011/01/08

wspólnymi siłami, moimi i Brackimi, stworzyliśmy na ścianie przedpokoju jeszcze jeden kawowy pretekst do malowania mieszkania. a ja muszę przyrządzić kolejny kubek zbawiającego nastrój napoju.

od kiedy jestem sekretarką, tj. od niedawna, mam poczwórzone omamy słuchowe. że niby dzwoni telefon. a nie dzwoni. dzwoni tylko w uszach. horror...
znak, że trzeba po każdych 3 dniach pracy wyjechać na zaciszne jakieś zapupie, bez eklektycznych sprzętów elektrycznych.

2011/01/01