2010/05/22

what's so wrong with just a little fun?

ha! powinnam może zmienić ksywę na "spóźniona". ze wszystkim jestem do tyłu, nie wspominam o pracy, bo co tu dużo mówić, ani o notorycznym zwykłym spóźnianiu się wszędzie. ale to dlatego, że tak daleko mieszkam od świata!
dzisiaj, z okazji przeglądu, co to będzie poza DEAD WEATHER na openerze, zostałam rozszarpana przez (nie takie znowu dzikie) bestie, jakiś czas po ich ucieczce w ogólno wszystkim dostępną przestrzeń. tylko nikt mnie o tym nie uprzedził. skąd miałam wiedzieć, że grasują? no wpadło w ucho, co zrobię. w oko też: zauważyłam krzywe ząbki u śpiewającego akurat w tym kawałku basisty, a państwo wie, co to oznacza. zauważyłam też wąs pod nosem regularnego śpiewaka, i proszę się domyślić, co to, dla równowagi, oznacza... dla ścisłości, w oko mi wpadły wycinanki oczywiście, widok chłopaków jest w filmie akurat tego rodzaju nieznaczący. więc:

pod tytułowym linkiem nie ma na co patrzeć (ale nie miałam jak wkleić dżinksa) : zbyt tak samo nie pasujący teledysk do muzyki jak "in the morning" junior boys, tylko że tamto "niepasowanie" mi akurat w miarę pasuje. poza tym, na myśl przychodzi "what else is there?" z royksoppową płynącą blondynką. niby co innego, a jednak pomysł 30 cm ponad chodnikami jakby ten. a propos: kiedy tak oglądam coś, w czym nie widzę sensu, nie łapię, po co to coś zostało zrobione, wpadam w niemiłe myślenie, że nie potrafię dostrzec ukrytych znaczeń i nawiązań, że zwyczajnie nie rozumiem sztuki. więc dwa wyjścia: olać albo uznać, że jednak ktoś nie miał nic do powiedzenia. a ponieważ jestem ogólnie miła i niekrytykująca przecież, to by zachować jakiś pozór szacunu dla twórcy (że taki mądry, a ja taka głupia), to olewam, nie bawię się w chowanego. czasem zresztą sama forma* wystarczy, takie wycinanki na ten przykład. (w sumie klip z tytułu przez trawę, konia i sposób poruszania się postaci nasuwa mi myśli o stepach akermańskich...dobra, olewam!)
tak, Wiśnia, wiem, że muzyki się słucha. więc: co do samych głosów: komu, przy "Wąsiku" Thorpe ('ie?) nie przyjdzie na myśl Hegarty, a przy "Krzywym Ząbku" Flemingu Smith z editorsów? nikomu nie nie przyjdzie. ale nic to szkodzi. Hegarty nie potrafi mnie zbyt długo utrzymać przy głośniku, ale za to Smitha głos jest właściwie wyborny! momentami co prawda smakowałby lepiej z innymi dodatkami niż editorskie, ale co zrobić. noooo, więc podsumowując tą dziczyznę, nic nowego pod słońcem, ale jednak odpowiednio podane. trochę jak gołąbki w liściach winogron zamiast kapusty.
co z tego wszystkiego jednak wynika? oto w związku z zaprezentowanym powyżej rezultatem polowania ciekawością, co tam będą w gdyni grać, wpadłam na przechytry pomysł, niezwykle wprost przebiegły, szelmowski wręcz, i jak postanowię, że mam wszystko gdzieś, i robię sobie 5 dni dzikich, szalonych wakacji, to go, proszę państwo, wyrealizuję! a co! bo: na warsaw summer jazz days przybywa spora cząstka King Crimson, bez spiritus movens w osobie samego szatana Frippa, póki co przynajmniej nie jest to ogłoszone, i na to wydarzenie zostałam namówiona już właściwie. się to wydarzenie wydarzy 3 lipca. a to jest jakby dzień przed 4 lipca. w warszawie. czyli, że nie tak znowu daleko od gdyni, nie. a jakby DEAD WEATHER 4 lipca jest, tak? i, jakby ARCHIVE, tak? i jeszcze WILD BEASTS. tylko jak synchro tego wszystkiego wygląda...ale chytry plan, co nie? więc, jeśli, mając jednak z tyłu głowy słowa Dave'a Matthewsa, plan wdrożę, to wakacje 2010 będą chyba jednymi z droższych w moim życiu...ale przecież za te potencjalnie niezapomniane bicie serca kartą visa się nie zapłaci...


* Wiśnia, tam jest dużo wody, co czyni tą formę a propos dancing raingods, więc ostrzegam.

1 komentarz:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    jakoś mnie uknął Jack na Openerze, jakby dlatego, że z założenia nie myslę o wybraniu się na (dzieci <5y.o. brak wjazdu, więc sorry). Cholera. Czkawkę będziesz miała do Bożego NArodzenia.

    OdpowiedzUsuń