2010/05/12

...efektywnie czas....

no nic, siedzę przy Radio, mimo, że to Szydło gada (która dostała jakiejś dziwnej choroby na punkcie Foals, nie sądzę, żeby to była choroba zakaźna, ale zobaczymy), ale, skorom nie na konc, to trzeba czas efektywnie. awaryjnie miałam się zająć dziecięciem pewnym, ale awaria się anulowała, i chyba będę musiała się nauczyć w końcu na te zaległe kolosy. nie. i schody zaprojektować...taki prawie architekt ze mnie. nie. z tym, że prawie robi k o l o s a l n ą różnicę w tym oto wypadku.

~~
Wiśnia zaniknęła ze świata normalnego, i choć gadałyśmy dobrych parę minut chyba wczoraj...??? to pośród powodzi zdań, których treść oscylowała wokół tematów sercowo-cielesno-dusznych, utonęło oczywiste pytanie, gdzie jedzie. no i nie wiem, gdzie jest. i dziwnie mi z tym.

~~
za co kochamy Jamesa Mercera? (że obok wiszą dzwoneczki i ciągle zakaźnie dzwonią->)
tak naprawdę nie kochamy jego, tylko brzmienie jego nazwiska - przecież to coś wspaniałego, jakby jakiś zamierzchły poeta angielski, czyż nie? idealne. i za głos. i za jego wykorzystywanie. i to by było na tyle. jak niewiele potrzeba kobiecie do szczęścia. nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz