2010/04/01

środa czwartek rano

miałam pacnąć recenzję ku przestrodze o oszałamiającym świcie, tj. koło 7, żeby pasował ten skądinąd świetny tytuł, ale jakoś tak. u mnie, słowo daję, jest rano jednakowoż. Bracki wpadł w środku swojego dnia, tj. ok. 12, zastając mnie w śpiworze zaczął rzęzić: 1) (parafrazując) czemu jeszcze śpię, 2) czemu śpię w śpiworze. 1) spałam zaledwie 6 czy 7 godzin, heloł! a że znów w porach sesyjnych, no hm. 2) bo czekam, aż mi pościel ulubiona wyschnie, taka, jaką Królewna też ma:)
ale czasy, można powiedzieć, dobre, że Bracki od po Św. pracuje dwa dni w tygodniu. czy to znaczy, że będzie majstrował obiadki?
a. nie o tym. skusiłam się wczoraj na seans łóżkowy pt. "środa, czwartek rano" Grzegorza Packa, i nie musisz oglądać tego Wiśniu. miły plastycznie, sugeruje jakieś rozedrganie i moralny niepokój, czy coś, historyjka na udane kino, ale jest tak niedobrze zagrany, jak to młody polski film potrafi. hm. a może to tylko język? może gdyby był po obcemu, nie raziłaby mnie ta sztuczność dialogu i gadania? pomijam, że do niektórych momentów potrzebowałabym napisy. także potencjał tytułu się nie wyrealizował był...
za dużo używam "także"?


1 komentarz: