2010/04/13

you'll never fumigate the demons, no matter how much you smoke

[^Bracki w to nie wierzy. mama też nie wierzyła:) a ja, no cóż, trudno się nie zgodzić, ale czasem jednak dymek pomaga. a o Wiśni, która nigdy nie miała papierosa w ustach, w ogóle nie mówię. ]

a mama chciała, żebym była dziennikarką. i tak sobie właśnie pomyślałam, że dobrze, że nie próbowałam, bo musiałabym wtedy pewnie od razu coś napisać albo powiedzieć. a jak widać, nie taka moja natura, żeby szybko przemyśliwać. złościłam się, ale staram się teraz tylko czekać, nie czytam już niczyich komentarzy (bo to one mnie złoszczą), tylko czekam. na swój czas.

~~mimo wszystko
cieszy, aż mi serce spuchło z radości:
1) Wiśnia przyjeżdża już za tydzień do krk!!!
2) Wiśnia oblała mnie miodem, akacjowym, lipowym, wrzosowym, uniosła mnie słodką od wzruszenia pod niebo wczoraj; i za przyczyną kilku kliknięć i uiszczenia opłaty dostanę część swojego dzieciństwa pocztą do domu. ja się tak nie wzruszam normalnie, Wiśnia poświadczy, nie, żebym była zimną, za przeproszeniem, samicą psa, ale jednak nie. no i czasem tylko mięknę jak biszkopt w tiramisu, potem się rozpływam i zamieniam w sentyment.
kocham te bajki. trochę się spłukałam znów, nie bardzo kojarzę jak, ale to już trudno, więc uiszczę wkrótce, potem pani Asia zapakuje i wyśle, i ja odbiorę i albo od razu poleci Sierotka Marysia/Rymcimci(m)/Wedel albo w strachu, takim, jak to jest zawsze, gdy się na coś (czegoś powrót) długo czekało, i jak już to jest, to nie ma się pewności, czy coś nie zostanie na zawsze zniszczone, odłożę na półkę, i poczekam. nie, chyba to pierwsze.
bo Narnia za drugim razem się zniszczyła. nie doszczętnie, ale jednak nie było tak, jak powinno było być. może to tak Lewis poczarował, że się rośnie naprawdę, i powyżej pewnej granicy lat już nie można tam wejść tak samo. ale te dźwięki? one są chyba tak głęboko, że się nie dadzą zniszczyć.
Wiśnia mówi: aaaa, to trzeba było od razu zapytać starszej siostry! jak zaczęłam opowiadać, jak staliśmy z Brackim w kuchni i śpiewaliśmy "łakocie tu, łakocie tam, aż ślinka leci, mniam, mniam, mniam", nie umiejąc sobie zupełnie przypomnieć, co to była za bajka. no, trzeba było zapytać. chciałabym tylko jeszcze odnaleźć w domu te kasety.
~~
ciężki tydzień się szykuje (tak, wiem, Wiśniu, że się już zaczął był dzisiaj;p), zakończony zapewne triumfalną prezentacją na seminarium, tak. i może Vladimirską. może jeszcze jakieś Modliszki złapię, bo tęskno już do nich...
a, odpowiadając na Twoje Misiu Duży obawy, czy aby nasz pupilek majspejsowy najświeższy nie zacznie gwiazdorzyć niczym różne gwiazdy, to nie ma się co martwić, bo: 1) rozpadli się Dust Bunnies, tzn. część się porozjeżdżała po świecie, i jako tacy nie grają już, nad czym ubolewam, bo oczywiście znów coś mi umknęło sprzed nosa, jak, nie przymierzając, zając (ileż tu wieloznaczności!;p); 2) gdyby się nie byli rozpadli, to i tak nie sądzę, gdyż ponieważ robią sympatyczne wrażenie osób normalnych:) i wielce pochłoniętych muzykowaniem, znaczy konkretnie przynajmniej ta spokespersona (polecam filmową!), z którą "rozmawiałam", a bycie pochłoniętym, jak wiadomo, zajmuje czas i energię, więc się nie gwiazdorzy wtedy. chyba.

więcej nie pamiętam z tego, co chciałam napisać. pamiętam, że miałam machnąć biografię. więc się niniejszym dam pochłonąć. też.

1 komentarz:

  1. Za fajki i wieloznaczności zasłużyłaś na dwa szybkie z półobrotu.
    Bajki za kare poproszę empetrzy.

    OdpowiedzUsuń