rzutem na taśmę wybywam na pół weekendu w niemal ostępy przestrzeni i czasu, niemal, bo pociąg przejeżdża tamtędy. rodzeństwo znika więc ze sceny, Wiśnia odstawia bohemę z ekipą i Okruszyną, Bracki gdzieś na końcu świata, nawet nie wiem gdzie. góry znaczy, jak zawsze.
~~
detoks, cisza, spokój. muzyka - tylko ptaki.
A Wiśnia niby się obijała po płaskim? Góry, i to ze zjazdem siedzeniem po śniegu... Oraz z klubem śpiwającym o mokrych majtkach i jeziorach w butach...Cud nad Desną, że nikt nie przyplacił bohemy choróbskiem gorszym niż katar..
OdpowiedzUsuńśniegu? ale to śniegu? heloł, weekend majowy, tak? czarny, czeski humor, jak mniemam...trwoga! śnieg w maju.
OdpowiedzUsuńw sumie, ja niby też nie na takich znowu nizinach byłam. tereny podgórskie, o, tak powiem.
GÓRY, Misiu. GÓRY. Śnieg w maju norma.
OdpowiedzUsuń