2010/09/21

wielkie żarcie

dear, oh dear!
po pierwsze gwoli sprawiedliwości, w miejscu oficjalnym niniejszym ogłaszam rację Okruszyny o "plecach", żeby nie było.
po drugie, co wy tak o tym jedzeniu? ja doszłam do smutnego wniosku, że moja "depresja" ma swój czuły punkt w przełyku, w związku z czym jedynym działającym udobruchaniem "depresji" jest żarcie. co
jakby nie idzie w parze z postanowieniem o niejedzeniu po 9 pm. dobrym sposobem na to, byłoby zasnąć przez ową 9 pm, ale, jak się Wiśnia po telefonie "rano" zapewne domyśliła, nie umiem spać, nie działają 4 tabletki ani kieliszek wódki. do chrzanu! postanowiłam dziś wprowadzić radykalne rozwiązanie z "dnia świra", odpisać na listy ikei, czyli że ominąć jeden zaburzony cykl spania. jak to mnie nie uratuje, to nie wiem co. a, no wiem, wiem, długotrwała terapia. ale ponieważ spać normalnie zasadniczo już bym musiała, to niestety, he he, nie damy zarobić specjalistom od duszy. jeszcze nie. dear, oh dear! dobra, żarty na bok. pamiętacie shearwater? widzicie te szybowce?

po trzecie, nie mogę uwierzyć, że podobał wam się "ogród luizy"...
dear, oh dear:)

2 komentarze:

  1. Ale czemu miał się nie podobać? Ze Dorociński? Film był a kategorii poprawiacze humoru z ideą :-)
    Szybowce widzimy, wszystkie dzieci mi siedzą na plecach bo ja piszę a film gra...
    Spac się nie da bo jest pełnia, ot co. Wiem co piszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. sugerujesz, że pełnia trwa od zeszłego tygodnia?
    hm, dorociński to jedyny + tego filmu. ale nie ma się o co kłócić:)

    OdpowiedzUsuń