Kowboje vel. szarżujące myśli. hm, well. Bracki zapytany: "nie pamiętam co twierdziłem, choć na pewno było to mądre i słuszne." mniej więcej, że św. Paweł się przez całe życie zmagał z czarnym kowbojem, że "oścień" dla ciała jakowyś był. w świetle właśnie płyty całokształtu pasuje mi to, i na tej kanwie może być zaczepiona pocieszająca wspólnota między nami a przeszłymi być może, takimi świętymi np.
jednakże: czarne kowboje to są nieodkryte, nie poświadomione jeszcze drzazgi z przeszłości dawnej, z poprzednich domków na prerii, na krainie dzieciństwa mlekiem i miodem, stojących, niewyprostowane krzywości, tudzież myśli o; postanawia się nie mrużyć oka w pewnym momencie, tzn. przestać przeganiać, oko otworzyć i przyjąć, że coś jest na rzeczy, a nawet, że może to być ochrypłe, czarne, ponure, wrogie, niszczące, trzymające jak wnyki; żeby wyjść na prostą i pozbyć się tych nie do końca znanych ciężarów, trzeba wysłuchać - dowiedzieć się, przegadać, poznać - skąd są i dlaczego są straszne i ponure.
najpierw należą do wroga w środku, tego, co nie sprzątnął jeszcze wnyków, potem należą już "do mnie", są oswojone, znane, niegroźne faktycznie, nawet jeśli dalej potrafią rykoszetem nastrój poszatkować, bo się pamięta, że już nie są niczym obcym. więc to jest piosenka z poczekalni do psychologa, gdzie mnie wysyłają rodzeństwo wredne oraz inni nie spokrewnieni, to jest piosenka, gdzie podmiotem lirycznym powinna być Blondi.
OJ.
OdpowiedzUsuńMamy wiosenne przesilenie psychiczne widzę, czas decyzji i oglądania swej podszewki, wywracania duszy na lewą stronę... Wspieram, telefonicznie postaram się.
nie, nie. jeszcze nie będzie oficjalnego wywracania podszewki, bo muszę mieć buty na wiosnę... ale na zapas dzięki. jak mówię, Blondi pewnie podmiotem lir zostać powinna, ale póki co jej się nie pali, uiszcza gaz i mruży oczy.
OdpowiedzUsuń