czy widzieliście?
wracałam dziś do domu ok.2.45h, nie ja jedna. dziwnym trafem ziąb na dworze zamroził zwykłe pasażerskie wstrętne miny i narzekania. nie wiem, jak to się stało, ale ludzie się śmiali w tym wypchanym, spóźnionym pół godziny, nie wiadomo jak jechać mającym po niewidocznych torach tramwaju, uśmiechali się do siebie i byli mili, zamiast nie. czy to nie fajne?
a propos zimy, zimna i śniegu: did you know? ja się oczywiście dowiedziałam parę miesięcy temu dopiero. robi wrażenie.
a widzieliście "leaves of grass"? nie jestem pewna, czy mogę tutaj wkleić nielegalnego linka, trochę głupio:/z drugiej strony wklejki z yt chyba też nie zawsze wlepiam legalne. zresztą, what a difference. do rzeczy: nasz ukochany brzydal edward norton nie po raz pierwszy gra dwie postaci w jednym filmie. ach, czyż nie jest on cudny? film polecam, spodoba się Wiśni. możemy razem obejrzeć w Święta, czy cuś.
bardzo bym chciała napisać o jednym szakalu, ale jestem na to zbyt zmęczona dziś...więc poczeka, mam nadzieję, że tylko do jutra. nighty night!
Jesli Wisnia do swiat nie zejdzie. Wczoraj nie miala sily nawet kompa odpalic, dzis umiera, jutro ja wywalą z roboty. trudno. wszystko chuj.
OdpowiedzUsuńA kot Simona jest moim frendem na fejsie wiec jestem na biezaco :-)
OdpowiedzUsuń