2010/12/01

snowflakes keep falling on my head



czy widzieliście?

wracałam dziś do domu ok.2.45h, nie ja jedna. dziwnym trafem ziąb na dworze zamroził zwykłe pasażerskie wstrętne miny i narzekania. nie wiem, jak to się stało, ale ludzie się śmiali w tym wypchanym, spóźnionym pół godziny, nie wiadomo jak jechać mającym po niewidocznych torach tramwaju, uśmiechali się do siebie i byli mili, zamiast nie. czy to nie fajne?
a propos zimy, zimna i śniegu: did you know? ja się oczywiście dowiedziałam parę miesięcy temu dopiero. robi wrażenie.
a widzieliście "leaves of grass"? nie jestem pewna, czy mogę tutaj wkleić nielegalnego linka, trochę głupio:/z drugiej strony wklejki z yt chyba też nie zawsze wlepiam legalne. zresztą, what a difference. do rzeczy: nasz ukochany brzydal edward norton nie po raz pierwszy gra dwie postaci w jednym filmie. ach, czyż nie jest on cudny? film polecam, spodoba się Wiśni. możemy razem obejrzeć w Święta, czy cuś.
bardzo bym chciała napisać o jednym szakalu, ale jestem na to zbyt zmęczona dziś...więc poczeka, mam nadzieję, że tylko do jutra. nighty night!

2 komentarze:

  1. Jesli Wisnia do swiat nie zejdzie. Wczoraj nie miala sily nawet kompa odpalic, dzis umiera, jutro ja wywalą z roboty. trudno. wszystko chuj.

    OdpowiedzUsuń
  2. A kot Simona jest moim frendem na fejsie wiec jestem na biezaco :-)

    OdpowiedzUsuń