po pierwsze: strasznie się zbulwersowałam! Bracki zeżarł, wchłonął, wszamał, pożarł, zmiótł z powierzchni stołu całą tabliczkę czekolady z orzechami. no heloł!
anyway, dzisiaj się poczułam naprawdę bardzo wyróżniona, bo byłam jedną z bardzo niewielu rodaków, którzy doświadczyli gangliansów osobiście. nie są aż tak dziwni, jak pisane tu i ówdzie, słucha się fajnie, dadzą czadu od czasu do czasu, ale trochę zbyt monotonnie i nie zrozumiałam jednego słowa. tak czy siak, fajnie, bo coś nowego i to w nagrodę, czyli wydałam kasę tylko na drobny alkohol. uważny czytelnik domyśla się, że przez sesję ominęłam wiele pokus aż do dnia dzisiejszego, co najmniej dwie. z żalem. czasem trzeba. nawet powiedziałabym, często trzeba. dziś taki rozluźnik pośrodku sesji, jutro 12, czw 16, pon chyba 10 i koniec egz. i wakacje od zajęć, czas wolny na wypełnienie innych zobowiązań.
a, dziś były wybory naczelnego. dałam ciała z formalnościami, ale bez przesady, znowu nie ma o co robić aż takiego szumu. tym mnie Ziemkiewicz, pierwszy sarmata i rydzykoid, rozbawił. tyle, że na smutno.
Krasnale się w 3 zadomowiły oststnio.
OdpowiedzUsuńPozycz wiaderko czasu, nawet Ziemkiewicza nie mam kiedy czytać.