ooł siet, jak to się mówi. mam krótki płytki świszczący oddech, ale bynajmniej nie z powodu jakiejś nagłej ekscytacji, z powodu zawodu na mym ciele tak mam. serio, uwierzyłam, że przetrwam zimę bez dolegliwości, ale tylko się zrobiło 0 st i mnie siekło. albo mróz albo 18 poproszę. dziękuję.
jeszcze raz to muszę powiedzieć: coldplay, jaki jest, każdy słyszy i widzi, a co gorsza, każdy teraz już PRZEwidzi, czyli ogólnie kategoria "enrahah", ale to teraz. nic nie zmieni faktu, i mojego przekonania o jego prawdziwości (nieprawdziwe fakty? zaraz, zaraz....), że "parachutes" jest świetną, świetną pierwszą płytą. kochałam ją, jak byłam mała:)
jeszcze dokańczając komentarz Wiśniowy, a propos muzyki świątecznej, u mnie już na zawsze pozostanie "the man who", travis, płytą świąteczną, dostałam od Brackiego dawno temu, jak byłam mała...
a propos travis, fran healy wydał płytę solo. hm...i'm not sure...
Słuchaj, Duża, to weź te Parachuty ze sobą na Święta w celu mnie przekonania, bo nie znam dogłębnie.
OdpowiedzUsuńTravis przelatuje przez oka sita do duszy, ale jak wszystko - musi trafić w odpowiednie okno nastrojowe ;-)